JMJ
Drodzy Profesi i Postulanci, mimo wcześniejszej zapowiedzi nie
znajdziecie dziś na naszej stronie kolejnej nauki o. Völlinga.
Wrócimy do tego w następnych dwóch miesiącach. Natomiast dziś
potrzeba tercjarskiego serca i kalendarz zmuszają nas do poruszenia
innego tematu.
Rozważanie na marzec 2016 r.
W dniu 25 marca, w święto Zwiastowania NMP, będziemy obchodzili 25
rocznicę śmierci założyciela Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X
i III Zakonu Bractwa, śp. abpa Marcela Lefebvre’a (1991 – 25 III
– 2016). Żaden z polskich tercjarzy nie znał Go osobiście, ale
wszyscy patrzymy na Niego jak na swego duchowego Ojca, a na siebie
jak na Jego duchowe dzieci. Dziękujemy Panu Boga za życie i dzieło
śp. Arcybiskupa – Deo gratias! Dziękujemy śp.
Arcybiskupowi za to, co zrobił dla Kościoła i dla nas – Merci,
Monseigneur!
Poniżej przypominamy homilię wygłoszoną przez ks. Franza
Schmidbergera na pogrzebie śp. Arcybiskupa w dniu 2 kwietnia 1991 r.
w Ecône1.
* * *
Ecce sacerdos magnus in diebus suis placuit Deo, et inventus est
justus.
Non est inventus similis illi qui conservavit legem excelsi.
„Oto wielki kapłan, który za życia spodobał się Bogu i został
uznany za sprawiedliwego. Nikt mu nie dorównał w przestrzeganiu
prawa Boga Najwyższego.”
(Introit z Mszy papieża wyznawcy)
Ekscelencje, drodzy członkowie rodziny, bracia i siostry Jego
Wielebności Biskupa Lefebvre’a, moi kochani bracia i przyjaciele!
Zebraliśmy się oto przy zwłokach naszego ukochanego Ojca, naszego
fundatora i zwierzchnika generalnego od długich lat; wokół tego
biskupa, który był wierny swojej misji doktora i pasterza jednego
Kościoła świętego, katolickiego i apostolskiego; wokół
niezmordowanego misjonarza, ojca nowej generacji kapłanów, obrońcy
Najświętszej Ofiary Mszy św. odprawianej według autentycznego i
czcigodnego rytuału rzymskiego; zebraliśmy się wokół bojownika o
społeczne królestwo Naszego Pana Jezusa Chrystusa.
„Oto wielki kapłan, który za życia spodobał się Bogu i został
uznany za sprawiedliwego. Nikt mu nie dorównał w przestrzeganiu
prawa Boga Najwyższego.”
Zebraliśmy się więc tutaj, pełni głębokiego bólu, tak jak
sieroty zapłakane i bolejące, ale jednocześnie pełni nadziei
chrześcijańskiej i podziwu dla tak prawdziwie chrześcijańskiego
życia w roli kapłana i biskupa.
Moi bracia w kapłaństwie razem ze mną dziękują wam, drodzy
wierni, że przyjechaliście z czterech stron świata, aby oddać
hołd temu nadzwyczajnemu człowiekowi naszego wieku. Zanim
zilustruję czym było jego życie, przedstawię wam parę szczegółów
z ostatnich tygodni i dni drogiego Zmarłego.
Wieczorem 7 marca, w dzień święta św. Tomasza z Akwinu, Jego
Wielebność celebrował Mszę św. w Ecône w intencji przyjaciół
i dobroczyńców w Valais, a następnie miał dla nich konferencję
na temat sytuacji w Kościele, jak i naszych obowiązków w walce i w
pracy o instytucje kościelne. Skarżył się na bóle brzucha i nie
uczestniczył w posiłku. Dnia następnego odprawił po raz ostatni
Mszę św. i pomimo mocnych bóli wyruszył do Paryża na spotkanie
odpowiedzialnych za stowarzyszenia (cercles) Tradycji. W
czasie drogi stan jego zdrowia stawał się alarmujący. Po spędzeniu
pierwszej części nocy w hotelu, z piątku na sobotę, zawrócił z
powrotem do Ecône e towarzystwie pana Borgeat. Na swą prośbę
został ulokowany w szpitalu Martigny. Lekarze przypuszczali na
początku, że to było zakażenie jelit, stosując dietę i infuzje.
W poniedziałek 11 marca po obiedzie, odwiedziłem go po raz ostatni.
Był pełen humoru, boleści nieco zmalały. „Uważam za
niesprawiedliwe – rzekł zwracając się do pielęgniarki – że
nic nie dają jeść, a płacę za całkowite utrzymanie. Robicie na
mnie dobry interes”. Zwracając się do mnie powiedział z
uśmiechem: „Poprosiłem ks. Simoulina, aby na pewno przygotował
grobowiec. Gdybym mógł tak umrzeć jak moja rodzona siostra, s.
Janina, to byłaby to ładna śmierć”. W tymże kontekście
odezwał się do mnie: „Przywołałem księdza” – robiąc bez
wątpienia aluzję do ostatnich momentów swego życia. Przekazałem
mu istotne wiadomości z Bractwa, których wysłuchał z uwagą.
Odnosiły się one głównie do projektu nowego domu generalnego,
który mu przedstawiłem z argumentacją pozytywną. „Niech Bóg
pobłogosławi ten projekt” – było jego konkluzją. Po tych
słowach opuściłem Jego Wielebność. Tego samego dnia wieczorem,
na prośbę samego Jego Ekscelencji, ks. Simoulin przyszedł z
ostatnim namaszczeniem.
Piętnastego marca lekarze orzekli na podstawie badań skanerem,
istnienie złośliwego nowotworu; operacja okazała się konieczną.
W niedzielę Męki Pańskiej, Jego Ekscelencja mógł po raz ostatni
przyjąć Komunię świętą. Operacja miała miejsce 18 marca rano i
przebiegała zupełnie normalnie. Usunięto trzy duże kisty. Analizy
wykazały ich naturę rakowatą. W kilka dni później pojawiły się
komplikacje z sercem. Chory został przeniesiony na oddział zabiegów
intensywnych. W sobotę poprzedzającą Niedzielę Palmową chory
wyznał ks. Simoulinowi, że ofiarował swoje cierpienie za Bractwo i
za Kościół. To były właściwie ostatnie jego słowa. Rano
temperatura wzrosła do 40°C. Można ją było jedynie zbić dzięki
silnym antybiotykom. Cały dzień chory nie stracił przytomności,
był jednak niezdolny aby mówić. Wieczorem tego dnia, to znaczy w
niedzielę, ks. Simoulin złożył mu około godziny 19 wizytę. Jego
stan zdrowia był niepokojący. Około godziny 23, szpital zawiadomił
Ecône, że Jego Ekscelencja uległ atakowi, prawdopodobnie
zaczopowaniu płuc. Cała wspólnota z seminarium zebrała się w
kaplicy. Ksiądz Simoulin udał się do szpitala i odmawiał przy
umierającym modlitwy za konających. Jego Ekscelencja umierał.
Około godziny 1 minut 15, w domu dyrekcji zadzwonił telefon. Ksiądz
Laroche zawiadomił nas, że Jego Ekscelencja przeżywa ostatnie
chwile życia. Podczas gdy cała wspólnota naszego domu zbierała
się w kaplicy, udałem się natychmiast do Martigny, gdzie się
znalazłem o godzinie 3 minut 15. Życie Jego Ekscelencji było
podtrzymywane sztucznie, funkcje życiowe powoli obumierały. Około
godziny 3 minut 30 lekarz stwierdził śmierć. Oddałem mu ostatnią
przysługę, zamykając oczy naszemu ukochanemu Ojcu.
Rzucając spojrzenie na tak bogate życie, nie można go nie ocenić
jako głębokiego i autentycznego naśladowania różnych etapów
życia Pana Naszego Jezusa Chrystusa, w szczególności jako
Najwyższego Kapłana i jako Ofiary złożonej na Kalwarii. Potrójny
urząd Boga-Człowieka może być ujęty w trzy dewizy, które jak
lampy oświecały drogę Zmarłego: Credidimus caritati –
„Uwierzyliśmy w miłość”; Instaurare omnia in Christo –
„Odnowić wszystko w Chrystusie” i Accepi quod et tradidi
vobis – „To wam przekazałem, co sam otrzymałem”.
1. Accepi quod et tradidi vobis – „To wam przekazałem, co
sam otrzymałem”. Munus docendi – urząd nauczycielski.
Jego Wielebność przeżył życie w świetle wiary. Z niej czerpał
doktrynę do swoich licznych konferencji, kazań i spotkań
duchownych. Był on przeniknięty tajemnicą Trójcy Świętej, jak i
tajemnicą działania Trójcy Świętej w Kościele i duszach
ludzkich. Całe jego życie było skierowane ku tajemnicy Jezusa
Chrystusa, ku tajemnicom Słowa Wcielonego, Pana i Zbawcy
ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, Najwyższego Kapłana Nowego
Testamentu i Ofiary naszych ołtarzy. Dla Zmarłego, jedyną drogą
do zgłębienia tajemnicy Jezusa Chrystusa była Najświętsza Maryja
Panna, dogmat o Jej macierzyństwie Bożym, o Jej niepokalanym
poczęciu, o uchronieniu Jej od wszelkiego grzechu i Jej nieustającym
dziewictwie, o Jej wniebowzięciu z duszą i ciałem. Kościół
święty łącznie z papieżem rzymskim miał w oczach Zmarłego
wartość przewyższającą wszystko co istnieje na ziemi. Zmarły
głosił prawdy wiary w świetle Sumy Teologii św. Tomasza z
Akwinu, on je kochał i obwieszczał w ciągu całej swej
działalności jako ksiądz i jako biskup. Pod kierownictwem tego
wielkiego doktora Kościoła pracował także nad swoim ostatnim
dziełem pod tytułem Kierownik duchowy (Directoire
spirituel).
Wierność była dla niego największym obowiązkiem, zgodnie z tymi
słowami Ewangelii: „Ten kto zmieniłby chociaż jeden przecinek
albo jedną kreskę w prawie dotyczącym wiary, będzie najmniejszym
w królestwie niebieskim”. Uważał on siebie jedynie za echo,
odbicie, za twór Kościoła i soborów, jak również i doktryny
papieży. To przez jego usta Pius VI na nowo potępił rewolucję we
Francji i tak zwane prawa człowieka; to za jego pośrednictwem, w
naszej epoce, Pius IX odrzucił wolność religijną jako nieprawość,
tak jak tego dokonał w encyklice Quanta cura; to dzięki
niemu Syllabus stał się aktualny w naszych czasach,
piętnując aggiornamento Kościoła, jego dostosowanie się
do współczesnych błędów i do ducha tego wieku. Sławne encykliki
Leona XIII, w jego ustach zamieniały się jakby w słowa samego
papieża, ale najbardziej znamiennym było w latach 70-80 rzucenie
klątwy, poprzez usta naszego Zmarłego, przeciwko modernizmowi i
nowemu Sillon, które w naszej epoce sieją o wiele większe
spustoszenie niż za pontyfikatu św. Piusa X. Od 1960 roku nie
znalazł się ani jeden biskup aby z naciskiem zwrócić uwagę, tak
jak on to zrobił, na doktrynę wyłożoną w encyklice Quas
primas papieża Piusa XI, dotyczącą panowania społecznego
Jezusa Chrystusa. Nikt nie zwalczał komunizmu z energią
porównywalną do jego energii, zgodnie z zaleceniami encykliki
Divini Redemptoris, w której Pius XI piętnuje komunistów
jako, w całym tego słowa znaczeniu, wrogów chrześcijaństwa i w
której odrzuca wszelką z nimi kolaborację. To samo odnosi się do
masonerii. Słuchał on z uwagą ostrzeżeń Piusa XII zawartych w
encyklice Humani genesis skierowanej przeciw nowej teologii i
filozofii, ponawiając te ostrzeżenia.
Jeśli Kościół w oparciu o dokumenty papieskie i soborowe jest
wykładnikiem słowa Bożego (a jest nim na pewno!), to musimy uznać
Jego Wielebność Lefebvre’a za wiernego świadka objawienia
Trójosobowego Boga w XX wieku. Dla dania tego to świadectwa on żył,
w imię tego świadectwa cierpiał i dla tego świadectwa zmarł.
„Świadek” po grecku znaczy „męczennik”. Przekazując wierne
świadectwo, musiał z konieczności znaleźć się w sprzeczności z
duchem ostatniego soboru, jak również z tekstami soborowymi, które
są przeciwstawne stałej doktrynie Kościoła. Stanął on wtedy
wobec wyboru: albo pozostać wiernym dwutysiącletniej doktrynie
Kościoła, Kościoła w jego chwalebnym rozwoju, płodnym w
instytucje chrześcijańskie, albo się sprzeniewierzyć i dostosować
do soboru oraz błędów soborowych. To łaska Boża pozwoliła mu
bez wahania wybrać pierwsze rozwiązanie z Jego Ekscelencją Bp. de
Castro Mayerem. Bogu niech będą za to dzięki!
Jeśli dziś na całym świecie, na wszystkich kontynentach, nowa
generacja apostołów i świadków wiary pracuje w prawdziwych
seminariach, w przeoratach, w domach zakonnych, szkołach i
klasztorach; jeśli widzimy dzisiaj organizacje młodzieży
katolickiej i rodziny wielodzietne wokół ołtarzy, na których się
ofiarowuje Baranka Bożego, to jest to w dużej mierze owocem wiary
tego człowieka; wiary, która przenosi góry. Małe ziarnko gorczycy
stało się drzewem, na gałęziach, którego zamieszkały ptaki
niebieskie.
2. Credidimus caritati – „Uwierzyliśmy w miłość”.
Munus sanctificandi – urząd uświęcenia.
W jaką myśmy miłość uwierzyli? W ofiarowaną na krzyżu miłość
Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Najwyższego Kapłana, który sam był
zbawczą Ofiarą. Oddajmy głos Jego Wielebności. Tak pisał do
członków Bractwa w dniu 4 czerwca 1981 roku: „Całe Pismo św.
jest skierowane w kierunku krzyża, w kierunku Ofiary Odkupiciela
promieniującego chwałą. Całe życie Kościoła jest skierowane ku
ołtarzowi, na którym składa się Ofiarę, i w konsekwencji główną
troską Kościoła jest świętość stanu kapłańskiego. (…) Duch
Kościoła jest skierowany ku rzeczom Bożym, sakralnym. Kościół
przygotowuje tego, który będzie przekazywał rzeczy święte,
sacerdos to znaczy sacra dans – ten który wykonuje
akcje święte i uświęcające. Sacrificium to znaczy sacrum
faciens. To on [Kościół] wkłada w jego [kapłana]
„poświęcone” ręce dary Boże, uświęcone sacramenta,
sakramenty. Kościół uświęca, nadaje charakter świętości
ochrzczonym, bierzmowanym, królom, dziedzicom, rycerzom, kościołom,
kielichom, kamieniom ołtarzowym; a wszystkie te konsekracje są
składane jako odblaski Ofiary Naszego Pana i poprzez osobę samego
Jezusa”.
A w kazaniu z okazji swego złotego jubileuszu, w dniu 23 września
1979 roku w Paryżu, wyłożył co następuje:
„Pojęcie ofiary jest pojęciem gruntownie chrześcijańskim i
katolickim. Nasze życie nie może obyć się bez ofiary, skoro Jezus
Chrystus Nasz Pan, sam Bóg zechciał przyjąć na siebie nasze
ciało, mówiąc do nas: «Pójdź za mną, weź swój krzyż i
naśladuj mnie, jeśli chcesz być zbawionym»; skoro dał nam
przykład przez swoją śmierć na krzyżu; skoro wylał swoją krew.
(…) Oto jest cała tajemnica cywilizacji chrześcijańskiej.
Zrozumieć znaczenie poświęcenia się w naszym życiu, w życiu
codziennym; zrozumieć chrześcijańskie cierpienie; nie traktować
więcej cierpienia jako zła, jako bólu nie do zniesienia, ale
połączyć je, jak i swą chorobę, z cierpieniami Pana Naszego
Jezusa Chrystusa, patrząc na Jego krzyż, uczestnicząc we Mszy św.,
która jest kontynuacją męki Pana Naszego na Kalwarii. Zrozumieć
cierpienie to zamienić je na miłość (…) a w łączności ze
wszystkimi męczennikami, ze wszystkimi świętymi, ze wszystkimi
katolikami i wiernymi, którzy cierpią na całym świecie (…)
staje się ono niesamowitym skarbem (…) dla nawrócenia dusz, dla
zbawienia naszej własnej duszy. Wiele świętych i chrześcijańskich
dusz pragnęło nawet cierpieć, poznać cierpienia, aby móc lepiej
się zjednoczyć z krzyżem Naszego Pana Jezusa Chrystusa. (…) Oto
ludzie, których wydała łaska Mszy św., którzy uczestniczyli
codziennie we Mszy św. przystępując z gorliwością do Komunii
św., stając się wzorem i światłem dla otoczenia, nie licząc
wielu chrześcijan obojga płci, których łaska Boża odrodziła.
Danym mi było widzieć (w Afryce) wioski, które z pogańskich
stawszy się chrześcijańskimi, zmieniły się nie tylko, powiedzmy
sobie, duchowo i w sposób nadprzyrodzony, ale również fizycznie,
społecznie, ekonomicznie, politycznie; zmieniły się ponieważ
tamci ludzie będąc dawniej poganami, uświadomili sobie konieczność
spełnienia swoich obowiązków, wbrew zachciankom i mimo ofiar;
konieczność dotrzymania złożonych zobowiązań, w szczególności
w stanie małżeńskim. I w ten sposób wioska zamieniała się
powoli pod wpływem łaski płynącej z Ofiary Mszy św. (…) Wiele
dusz poświęciło się wówczas Panu Bogu, zakonnicy i zakonnice
oddawali się Panu Bogu (…) oto owoce Mszy św.”.
W swojej Podróży duchowej (Itineraire spirituel) z
1989 roku, Jego Wielebność zdaje sprawozdanie z natchnienia, w
którym Pan Bóg pewnego dnia w katedrze w Dakarze, odkrył mu
następujący obraz: „Wobec postępującej dekadencji ideału
kapłańskiego, [ma on] przekazać w całej swej czystości
doktrynalnej, w całej pełni miłości misjonarskiej, kapłaństwo
katolickie Naszego Pana Jezusa Chrystusa, tak jak je przekazywał
[Kościół] aż do połowy XX wieku”.
Sam Bóg wyznaczając dzień jego śmierci, przyłożył pieczęć
autentyczności na ten akt ofiarny, ku zachowaniu świętej Ofiary
Mszy św. i dla odnowienia kapłaństwa katolickiego. Jego Wielebność
Lefebvre umiera rano 25 marca, w święto Zwiastowania, w dniu
wcielenia Pana Naszego Jezusa Chrystusa w łonie Matki Najświętszej
i Najczystszej. W tym momencie ludzka natura Chrystusa Pana została
namaszczona, aby stał się Najwyższym i Wiecznym Kapłanem Nowego
Testamentu. Od tego momentu wejścia w świat, całe spojrzenie
Zbawiciela zwrócone jest na ołtarz ofiarny krzyża i ku odrodzeniu
naszych dusz, dzięki owocom Jego Ofiary. Jego Wielebność umiera w
pierwszy dzień Wielkiego Tygodnia, to jest w momencie kiedy Pan Nasz
przygotowuje się do złożenia z siebie Ofiary i głosi w świątyni
nauki o swojej misji, przeciwstawiające Go faryzeuszom. Podobnie
jak Pana Naszego, ciągano również naszego ukochanego Ojca przed
cywilne i kościelne trybunały, tak przed Annasza i Kajfasza, jak
przed Piłata i Heroda. To na łożu śmierci skazano go za tak zwany
rasizm; jego, który prawie przez trzydzieści lat pracował w
Czarnej Afryce jako misjonarz. „Przez swoją śmierć, sprawiedliwy
zostaje wyrwany sprzed oblicza nieprawości.”
Umarł w szpitalu o godzinie 3 minut 30, kiedy ciemności nocy
rozciągały się jeszcze nad ziemią. A już powoli, poprzez ranną
mgłę zaczynał świtać nowy dzień. Ofiara została spełniona, a
śmierć jego zamieniła się w triumf i zwycięstwo. Wspaniałość
zmartwychwstania otacza świetlistą aureolą żałobę i dzisiejszy
pogrzeb.
Czyż Kościół nie celebruje w każdy nieświąteczny poniedziałek
Mszy wotywnej na cześć Trójcy Świętej, która to Msza zaczyna
się od słów: „Niech będzie pochwalona Trójca Przenajświętsza
i Jej niepodzielna jedność, dziękujemy Jej ponieważ obdarzyła
nas miłosierdziem”?
3. Instaurare omnia in Christo – „Odnowić wszystko w
Chrystusie”. Munus regendi – urząd rządzenia.
Łącznie z całym Kościołem, Jego Wielebność Lefebvre głosił,
że Bóg jest Stwórcą, Odkupicielem, Panem i celem ostatecznym
wszelkiej rzeczy. Druga Osoba Jedynego Trójosobowego Boga stała się
człowiekiem. Wszystko zatem musi być podporządkowane Naszemu Panu
Jezusowi Chrystusowi, wszystko musi się w Nim zawierać, wszystko
uzasadnia się w Nim i wszystko ma być przez Niego odnowione. Niech
światło wiary oświeca inteligencję; niech światło i łaska
Chrystusa wzmacnia wolę; niech rodziny, szkoły i państwa
podporządkują się Jego prawu. To prawo miłości (caritas),
Chrystus ustanowił w sposób szczególny w swoim Kościele poprzez
jego stan kapłański i życie religijne. Życie i nauczanie Jego
Wielebności są w konsekwencji chrystocentryczne. Ponieważ
pogardzano jego ostrzeżeniami, które są, powiedzmy raz jeszcze,
niczym innym jak echem przestróg papieży, wszystko się wali,
rozpływa; dymy szatańskie przenikają Kościół, a siły
antychrześcijańskie niszczą instytucje kościelne. Raz jeszcze
udzielmy głosu Jego Wielebności: „Skutki soboru były znacznie
gorsze niż skutki rewolucji; egzekucje i męczeństwo pozostały
ukryte: dziesiątki tysięcy kapłanów i zakonników złamały swe
śluby; inni porzucili stan duchowny, znikły liczne klasztory,
wandalizm dotarł do kościołów, zniszczono ołtarze, znikły
krzyże, opustoszały seminaria i nowicjaty. Państwa, które są
jeszcze katolickie, pod naciskiem władz rzymskich, sekularyzują
się. Nasz Pan Jezus Chrystus nie będzie już panował na ziemi!
Nauczanie katolickie staje się ekumeniczne i liberalne. Katechizmy
są zmieniane i nie zawierają już prawdziwej doktryny. Uniwersytet
Gregoriański w Rzymie stał się koedukacyjny, a św. Tomasz nie
jest już podstawą nauczania” (Podróż duchowa, s. 9).
Jest tylko jedno rozwiązanie problemów specyficznych dla ludzkości
naszych czasów: we wszystkim oprzeć się na Chrystusie. W Nim
jedynie trwa pokój, pokój zarówno w porządku stworzenia, jak i
odrodzenia: Pax Christi in regno Christi – „Pokój
Chrystusowy w królestwie Chrystusa”.
Jego Wielebność cierpiał z powodu niesprawiedliwości, która go
dotknęła osobiście; z powodu poniewierania jego honoru. Cierpiał
z powodu księży, jego duchowych synów, którzy mówili mu: „Twarda
to mowa i któż jej słuchać może?” (J 6, 61), odsuwali się od
niego i więcej za nim nie szli. Cierpiał on tysiąc razy więcej z
powodu Kościoła, cierpiał i za Kościół; Chrystus „cierpiał w
nim, aby dokonać w swym ciele mistycznym dzieła Odkupienia” (Kol
1, 24).
Dwie konsekwencje
Można by wyciągnąć dwie konsekwencje, przyglądając się życiu
i śmierci Jego Wielebności. Pierwsza jest dla nas, drodzy
współbracia, drodzy seminarzyści, drodzy bracia i siostry, drodzy
wierni. Najlepszy hołd jakim możemy złożyć naszemu kochanemu
Zmarłemu to kontynuować jego dzieło odważnie i z wiarą, nie
zbaczając z wytyczonej drogi ani na prawo, ani na lewo. Niech Matka
Boża, do której Jego Wielebność zwracał się we wszystkich
kazaniach i konferencjach, wyjedna dla nas w tych czasach, u swojego
Boskiego Syna, ducha wierności, abyśmy ze swej strony mogli
przekazać innym to, co Jego Wielebność nam podał. Niech będzie
to dla nas punktem honoru. Czytajcie zatem jego deklarację z 21
listopada 1974 roku, która określa dokładnie duchowość Bractwa w
dzisiejszej dobie kryzysu wiary. Przeczytajcie list Jego Wielebności
skierowany do czterech biskupów przez niego wyświęconych, list z
którego wynika jasno ich miejsce w hierarchii Bractwa Kapłańskiego
św. Piusa X. Odnośnie tego, co dotyczy jurysdykcji (biskupów) w
stosunku do świeckich, ma ona charakter wyjątkowy i zastępczy, w
celu zapewnienia duszom łaski potrzebnej do zbawienia, ze względu
za słabość i upadek autorytetu.
Druga konsekwencja dotyczy odpowiedzialnych za Kościół. Jego
Ekscelencja Lefebvre przez całe swoje życie dawał świadectwo swej
miłości do Stolicy Apostolskiej; chciał wyłącznie służyć
papieżowi i biskupom, a robił to w trojaki sposób:
1. W jakiej sytuacji znalazłby się dzisiaj Kościół, gdyby św.
Paweł naszych czasów nie oparł się Piotrowi w sposób, który
pozwoli unikać wielu innych nieszczęść? Oprócz tego, przez
wzorową akcję, Jego Wielebność ocalił honor Kościoła, który w
swej istocie jest obrazem Boga niezmiennego.
2. Mimo wszystkich przeciwności i wrogiego nastawienia, potrafił on
podtrzymać i na nowo rozbudzić w małym kole wiernych,
autentycznego ducha Jezusa Chrystusa. W ten sposób nakreślił
jedyną drogę, która może prowadzić do uzdrowienia i odrodzenia
Kościoła. Jest to duch świętości, który wynika z krzyża
Chrystusowego.
3. Zorganizował on rzeczywiście mały zastęp, który jest do
dyspozycji Stolicy Apostolskiej i biskupów. Pozwólcie mi jednak
sprecyzować: to zgromadzenie jest do jego [papieża] dyspozycji, ale
odrzuca wszelki kompromis albo ustępstwa w stosunku do błędów
soboru watykańskiego II i reform, które z niego wynikają. Tak
długo jak duch zniszczenia będzie przenikał biskupstwa i
dykasterie rzymskie, żadna harmonia ani układ nie są możliwe. My
chcemy pracować dla budowy Kościoła, a nie dla jego zniszczenia.
Można czytać w gazetach, jakoby Rzym do końca oczekiwał aktu
skruchy Jego Wielebności. A za co miał żałować człowiek, który
do końca spełnił swój obowiązek, zabezpieczając lub oddając
ponownie Kościołowi środki, które są niezbędne do uświęcania
dusz? Czyż nie było dobrym uczynkiem ofiarować księży
katolickich Kościołowi okupowanemu przez najemników, złodziei i
łotrów? „I to dla tych dobrych uczynków wy kamienujecie mego
brata?” (por. J 10, 32).
My, obecni tu w tej chwili, błagamy Rzym i biskupów: porzućcie
szkodliwy ekumenizm, laicyzację społeczeństwa i protestantyzację
Bożego kultu; powróćcie do zdrowej Tradycji Kościoła! Nawet
jeśli zamurujecie grób wykopany na pogrzebie tradycyjnej Mszy św.,
katechizmu soboru trydenckiego i społecznego panowania Pana Jezusa
Chrystusa poprzez tysiące dekretów i ekskomunik, to życie
wytryśnie z zamkniętego grobu. „Jerozolimo, nawróć się do Pana
Boga twego!”. Istotnym znakiem takiego nawrócenia się i powrotu,
po definitywnym zamknięciu grobu Jego Ekscelencji, mogłoby być
oficjalne otwarcie procesu informacyjnego w celu stwierdzenia stopnia
heroiczności cnót. My, jego duchowi synowie, jesteśmy świadkami
uprzywilejowanymi jego zasług, siły jego wiary, jego gorącej
miłości do Boga i bliźnich, poddania się woli Bożej, jego
skromności i łagodności, jego życia przepojonego modlitwą, jego
nienawiści do grzechu i obrzydzenia do błędu. Nikt się do niego
nie zbliżył, aby nie odejść lepszym. Promieniowała od niego
świętość, którą realizował wokół siebie. Jednego dnia stary
ksiądz, krytyczny obserwator dnia dzisiejszego, powiedział mi:
„Jego Wielebność Lefebvre jest miłością (caritas)”.
Zwróćmy się teraz do Najświętszej Matki Panny Dziewicy, Matki
litościwej, Matki Najwyższego Kapłana, aby poleciła i oddała
duszę swego wiernego sługi swemu Synowi.
Na tej ziemi dzieło Jego Wielebności zostało wykonane. Obecnie
zaczęła się jego rola pośrednika po wieczne czasy. Dał z siebie
wszystko co mógł dać: jako biskup – doktrynę, jako misjonarz –
niezmordowaną energię, cud utworzenia nowej generacji księży,
przykład znoszenia cierpień i wreszcie czterech biskupów
pomocniczych, obdarzających Duchem Świętym Kościół i dusze
wiernych. Pan Bóg zażądał od niego ostatniej rzeczy – jego
życia.
Ponieważ kochał on swoich, kochał ich aż do końca, usque in
finem.
Ecce sacerdos magnus in diebus suis placuit Deo, et
inventus est justus.
Non est inventus similis illi qui conservavit legem excelsi.
W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
(styl tłumaczenia nieznacznie poprawiony)